Usterki czy uszkodzenia samochodu zwykle zdarzają się w najmniej oczekiwanym momencie. Jak się zachować, aby nie pogorszyć sytuacji, kiedy można jechać dalej, a kiedy wiąże się to z dużym ryzykiem lub w ogóle nie jest możliwe?
Czasy, w których wyjeżdżając na wakacje, zabierało się ze sobą komplet narzędzi i zestaw części zamiennych do samochodu, należą już do historii. Wybierając się dziś w dalszą podróż, nikt nie planuje przeprowadzania samodzielnych napraw, zwłaszcza że zaawansowanie techniczne współczesnych konstrukcji najczęściej i tak to uniemożliwia.
Nie oznacza to jednak, że planując wyprawę, można bezgranicznie ufać niezawodności swojego auta. Każdego kierowcę na trasie może spotkać awaryjna sytuacja spowodowana niespodziewaną usterką.
Niektóre niedomagania pojazdu nie oznaczają dla nas natychmiastowej przerwy w podróży. Prawdopodobnie jedną z oznak problemów może być zapalanie się kontrolek na desce rozdzielczej. Ogólna zasada w takim przypadku: jeśli nie są czerwone, oznacza to zwykle, że pojawił się stan wymagający interwencji, ale niekoniecznie zatrzymania. Klasycznym przykładem jest lampka awarii silnika – informuje kierowcę o jakimś problemie, często towarzyszy temu spadek osiągów, ale co do zasady można jechać dalej.
W niektórych przypadkach kontynuowanie jazdy jest możliwe, ale wiąże się z pewnym ryzykiem. Tak jest np. po zauważeniu bąbla na oponie czy pęknięcia szyby. Dopóki nic więcej się nie dzieje, jest dobrze. Ale wybuch opony czy kontrola policyjna w jednej chwili odmieni sytuację.
Czerwone kontrolki to inna sprawa. Zwykle sygnalizują problemy, które wymagają przerwania podróży. W takim przypadku trzeba zastanowić się, co zrobić dalej z autem. W praktyce – jak najsprawniej odstawić je do warsztatu.
Nieszczęścia chodzą parami – zwłaszcza w przypadku przepalających się żarówek. Powtarzalność ich produkcji jest na tyle duża, że produkty z tej samej partii mają niemal identyczną trwałość, przepalenie się jednej zwiastuje rychłą awarię drugiej.
Spaliny powinny być bezbarwne, w innym razie mamy do czynienia z oznakami usterki. Biały dym oznacza przepalanie płynu chłodzącego, niebieski – oleju, czarny – to znak niedopalonego oleju. Podróż można kontynuować, ale szybkie znalezienie źródeł problemu ograniczy koszty naprawy.
Jak sama nazwa wskazuje, takie koło przeznaczone jest do doraźnego użytku. Wbrew pozorom gwarantuje wysokie bezpieczeństwo jazdy, ale szybko się zużywa, ma też zwykle inną średnicę od pozostałych, co może wpływać na szybsze zużycie mechanizmów napędu i włączanie się kontrolek.
Właściwie można pomylić się tylko „w jedną stronę”, czyli zatankować benzynę do auta z silnikiem Diesla. Postępowanie zależy od tego, kiedy odkryliśmy błąd. Jeśli zatankowaliśmy ok. 10 proc. baku, resztę można uzupełnić ON i jechać dalej. Gdy więcej – konieczne będzie spuszczenie paliwa z baku w serwisie. Bez lawety się więc nie obędzie.
Guz na boku opony oznacza, że doszło do uszkodzenia kordu, czyli struktury wzmacniającej gumę. To miejsce silnie osłabione – pęcherz może w każdej chwili pęknąć. Najrozsądniej byłoby jak najszybciej założyć koło zapasowe. Trzeba też kupić nową oponę.
Formalnie zbita lub pęknięta szyba w zasadzie eliminuje pojazd z ruchu. Zgodnie z przepisami auto ma zapewniać dostateczne pole widzenia i nie zagrażać podróżującym osobom. W razie kontroli drogowej grozi mandat 500 zł i zatrzymanie dowodu rejestracyjnego.
Włączenie się kontrolki awarii silnika zwykle nie oznacza, że samochodem nie można dalej jechać. Jeżeli jej zaświeceniu nie towarzyszy raptowny spadek osiągów, to zwykle bez większych obaw można dokończyć podróż.
Obniżanie się poziomu oleju może skutkować nawet zatarciem silnika, dlatego jazda, gdy jego poziom na bagnecie oscyluje w granicach minimum lub poniżej jest sporym ryzykiem. Należy jak najszybciej uzupełnić brak.
Po kolizji drogowej możemy kontynuować jazdę, jeśli auto nie zagraża innym uczestnikom ruchu, nie hałasuje nadmiernie, nie niszczy drogi i zapewnia kierowcy widoczność oraz pewne posługiwanie się hamulcami, światłami, kierownicą itp.
Wielu kierowcom wydaje się, że przy przegrzaniu silnika powinno się natychmiast zatrzymać auto. W rzeczywistości, wbrew pozorom, należy kontynuować jazdę, tyle że po wcześniejszym włączeniu ogrzewania i nawiewu na maksimum. Jeżeli w układzie jest płyn, nagrzewnica schłodzi go.
Jeśli nie mamy ubezpieczenia assistance, jest to bez wątpienia najdroższy sposób dostarczenia unieruchomionego w drodze auta do warsztatu. W niektórych sytuacjach – np. gdy do awarii doszło na autostradzie lub pojazd nie jest w stanie bezpiecznie poruszać się na kołach – jest to jedyne rozwiązanie.
Jeśli auto ma sprawny układ kierowniczy i hamulcowy, działają światła, pojazd nie zagraża innym użytkownikom ruchu – możemy skorzystać z pomocy znajomego i odholować auto z miejsca awarii do wybranego serwisu.
Czy uszkodzone auto można zepchnąć na chodnik, trawnik itp. i na spokojnie zorganizować transport do warsztatu? Przepisy są jednoznaczne – pojazd pozostawiony w miejscu zabronionym może zostać przez odpowiednie służby odholowany na koszt kierowcy.
Nawet jeśli uda nam się osiągnąć cel podróży po wystąpieniu jakiejś usterki, lepiej jak najszybciej pojechać do mechanika i spróbować ustalić przyczynę wystąpienia określonego niedomagania. Objawy mogą ustąpić, ale jest jakaś przyczyna, dla której się pojawiły.
W wielu przypadkach świadczy to np. o rosnącym stopniu zużycia pewnych podzespołów, np. wtryskiwaczy, co objawia się dymieniem lub zakamienieniem chłodnicy, wskutek tego silnik zaczyna się w pewnych sytuacjach przegrzewać. Jeśli wychwycimy to na wczesnym etapie, może być jeszcze możliwe naprawienie, czyszczenie czy regulacja tego typu części, co ogranicza koszty naprawy. Jeśli to jednak zignorujemy, samochód może zostać następnym razem skutecznie unieruchomiony w trasie, a do kosztów wymiany zepsutych elementów (droższej niż ich czyszczenie na wstępnym etapie) dojdą jeszcze wydatki związane z holowaniem auta do serwisu.