Odkładanie na później obsługi czy pielęgnacji auta szybko się zemści. Najmniejszy wymiar kary to trwałe pogorszenie jego wyglądu. Zobacz, z jakimi konsekwencjami trzeba się później zmierzyć.
Nie każdemu zależy na utrzymaniu auta w nieskazitelnej kondycji, każdy ma też własny poziom odporności na pewne niedoskonałości wyglądu czy stanu technicznego. W pewnym momencie można jednak przekroczyć granicę, za którą sprawy zaczynają przybierać poważniejszy obrót.
Komuś może nie przeszkadzać, że jeździ brudnym samochodem, we wnętrzu panuje nieprzyjemny zapach, a w zawieszeniu coś stuka – to do pewnego stopnia jego sprawa. Jeśli jednak planuje się wykorzystywać auto jeszcze przez pewien czas i liczy na to, że przy odsprzedaży uda się odzyskać rozsądną kwotę, lepiej przyłożyć się do utrzymywania chociaż podstawowego poziomu estetyki i sprawności technicznej.
A wspomnianym stopniem jest bezpieczeństwo. Te stuki z zawieszenia mogą przecież zwiastować zerwanie sworznia wahacza... Wtedy wygląd auta faktycznie nie będzie miał już znaczenia, ale będziemy mieli większe zmartwienia na głowie.
Spłaszczenie opony spowodowane spadkiem ciśnienia wyraźnie zauważalne jest dopiero przy wskazaniach rzędu 1,2-1,5 bara, zwykle dopiero wtedy zaczynamy też odczuwać, że z ogumieniem jest coś nie tak. Na dobrą sprawę ciśnienie w kołach powinniśmy sprawdzać co kilka tygodni – ale bądźmy szczerzy: kto tak naprawdę robi?
Na podszybiu auta gromadzi się mnóstwo zanieczyszczeń, głównie liści, drobnych gałązek, igliwia itp. Mało kto je regularnie usuwa, a ich zaleganie utrudnia odpływ gromadzącej się wody. Efektów jest sporo: tworzą się warunki sprzyjające korozji, woda może się przelać do kabiny przez filtr kabinowy, gnijące resztki tworzą nieprzyjemny zapach we wnętrzu itd.
Niesprawny akumulator jest najczęstszą przyczyną kłopotów z rozruchem. I problem narasta: odbiorników z prądem jest coraz więcej, przy jeździe na krótkich dystansach bateria nie zdąży się wystarczająco doładować. Utrzymywanie się takiego stanu sprawi, że w końcu silnika nie uda się uruchomić. Dlatego lepiej co jakiś czas sprawdzać stan naładowania i w razie potrzeby skorzystać z prostownika.
Może się wydawać, że zaolejony silnik to tylko kwestia nieschludnego wyglądu – poziom oleju przecież znajduje się w normie, a tłuste plamy na podłożu to problem właściciela gruntu, nie nasz. Uszczelnienie jest przy tym kłopotliwe i kosztowne: trzeba demontować rozrząd czy skrzynię biegów.
Częste mycie samochodu (wykonane poprawnie, czyli z unikaniem rysowania lakieru czy stosowania zbyt agresywnej chemii) to najlepszy sposób na zachowanie lakieru w dobrej kondycji przez długi czas. I przeciwnie: zapuszczenie karoserii tworzy idealne warunki do rozwoju korozji, kurz, pyłki i inne podobne „atrakcje” stwarzają idealne warunki do trwałego uszkodzenia powłoki lakierniczej.
Wielu kierowców myśli o wymianie oleju tylko w odniesieniu do dystansu – w dodatku ma tendencje do wydłużania przebiegu. Olej traci swoje właściwości także w autach używanych sporadycznie (wpływ pary wodnej, rozruchów, braku właściwej temperatury).
Samochód, nawet leciwy, nie musi mieć nieprzyjemnego zapachu we wnętrzu. To efekt naszych zaniedbań, głównie przyzwolenia na gromadzenie się we wnętrzu wilgoci. Zapobiegać temu można na wiele sposobów, np. dbając o czystość (zapiaszczone dywaniki czy niepotrzebne przedmioty wciągają wodę) i eliminując przecieki (przez sparciałe uszczelki, zatkane odpływy, stary filtr kabinowy itp.)
Świecące się kontrolki nie bolą, przez co kuszą do ignorowania ich ostrzeżeń. Pół biedy, jeśli wykonamy diagnostykę i okaże się, że nie oznacza to poważnej awarii. Gorzej, gdy je zbagatelizujemy bez wnikania w przyczyny. Wtedy z pozoru niegroźna niesprawność może się przerodzić w usterkę unieruchamiającą samochód.
Układ jezdny to system naczyń połączonych – jeżeli jeden z podzespołów nie działa prawidłowo, inny zostaje nadmiernie obciążony, co przyspiesza proces niszczenia. Dlatego ważne jest, by niezwłocznie reagować także na drobne oznaki zużycia, nawet gdy efekty dźwiękowe są jedyną oznaką zmiany zachowania auta na drodze.
Świeży brud – plamy, sierść, piasek itp. – usunąć można w miarę niewielkim wysiłkiem. Z każdym dniem zwłoki zanieczyszczenia się utrwalają, a brud wnika coraz głębiej. I wtedy zaczynają się problemy, zamiast krótkiego odkurzania czy przetarcia tapicerki i plastików niedrogimi preparatami w spreju trzeba się szykować na wielogodzinną walkę z uporczywymi zabrudzeniami.
Im wcześniej zareagujemy na rdzawe wykwity, tym taniej i łatwiej będzie je usunąć. W innym razie konieczna będzie poważna naprawa blacharsko-lakiernicza.
Felgi – stalowe i aluminiowe – zabezpieczane są przed kontaktem z tlenem warstwami lakieru. Jego naruszenie – czemu sprzyja długotrwałe zabrudzenie – prowadzi do utleniania wierzchniej warstwy, objawiającego się plamami i bąblami. Niezależnie od rodzaju metalu prowadzi to do postępującego naruszenia jego struktury.
Trudno jest się zmusić do systematyczności, ale regularne mycie i czyszczenie auta oraz właściwa obsługa serwisowa na dłuższą metę zajmą mniej czasu i pochłoną mniej pieniędzy niż doprowadzenie mocno zapuszczonego pojazdu do ładnego wyglądu i pełnej sprawności. Stąd wniosek: zaniedbywanie samochodu zwyczajnie się nie opłaca. Chyba że jego jedynym przeznaczeniem jest podróż do punktu autokasacji w najbliższej przyszłości.