Część aut przed wystawieniem na sprzedaż długo stoi w bezruchu. Co i jak sprawdzić, by uniknąć problemów? Elementów do kontroli jest wiele – warto wychwycić jak najwięcej potencjalnych zagrożeń. Ich eliminacja po zakupie oznacza dodatkowe koszty, a to jest argument do wytargowania lepszej ceny.
Nie wszystkie pojazdy są intensywnie eksploatowane do momentu wystawienia na sprzedaż. I wcale nie musi to wynikać z faktu, że są uszkodzone. Ich dotychczasowy właściciel może mieć do dyspozycji inny samochód, mógł wrócić do kraju po dłuższym wyjeździe albo przesiąść się na rower, hulajnogę czy motocykl, co w realiach największych polskich miast ma coraz więcej uzasadnienia – zarówno od strony ekonomii, jak i czasów przejazdów.
Zakup nieużywanego od dłuższego czasu pojazdu, nazywanego nieraz „wrostem”, może okazać się zarówno okazją, jak i źródłem problemów. Dużo zależy nie tylko od uczciwości sprzedającego w zakresie opisu pojazdu, ale również od wnikliwości przedzakupowej kontroli.
Istotna jest ważność badania technicznego i OC. Jeżeli z jakiegoś powodu auto zarejestrowane w Polsce nie jest ubezpieczone, polisę trzeba wykupić w dniu zakupu. Z kolei brak przeglądu sprawia, że do stacji kontroli powinniśmy zawieźć pojazd na lawecie lub udać się do wydziału komunikacje po czerwone, tymczasowe tablice rejestracyjne.
Jeżeli w ofercie sprzedaży nie wskazano wyraźnie, czy samochód ma aktualne badanie techniczne oraz polisę OC, warto ustalić to ze sprzedającym. Oba braki narażają nabywcę na poważne kary. Od 1 lipca 2024 r. maksymalna kara za brak OC dla właścicieli samochodów osobowych to już 8600 zł. Za brak aktualnego badania technicznego można zapłacić mandat w wysokości od 1500 do 5000 zł.
Pasek rozrządu należy wymieniać po określonym przebiegu, ale także czasie – zwykle co 5-10 lat. Jeżeli właściciel nie może udokumentować ostatniej wymiany lub nie znajdziemy naklejek potwierdzających ten fakt, auto lepiej odholować do serwisu na wymianę napędu rozrządu.
W silniku stojącego auta olej będzie stary. Nie jest to specjalnie dużym problemem, jeżeli bez forsowania jednostki napędowej dojedziemy do warsztatu na jego wymianę. Dużo ważniejszy jest poziom oleju – nie może znajdować się poniżej minimalnego stanu.
W trakcie oględzin pojazdu warto zwrócić uwagę, czy pod maską nie znajdują się wykonane markerem napisy lub zawieszki potwierdzające historię serwisów olejowych, wymianę paska osprzętu itd.
Wieloletnie zaniedbania serwisowe czy wycieki mogą sprawić, że w układzie chłodzenia brakuje płynu. Jeżeli stan w zbiorniczku wyrównawczym znajduje się znacznie poniżej poziomu minimalnego, trzeba dolać płynu chłodzącego, a nawet wody destylowanej, o ile przed zimą planujemy wymianę płynu na świeży.
Kolejnym płynem do weryfikacji w przypadku długo stojącego samochodu jest ten w układzie wspomagania kierownicy – nie należy przejmować się jego kolorem czy zapachem. Niemal na pewno będzie przepracowany i kwalifikujący się do wymiany. Jeżeli poziom jest zbyt niski, przed uruchomieniem silnika konieczna jest dolewka właściwego płynu – niedobory mogą uszkodzić pompę wspomagania.
Poziom płynu w układzie musi znajdować się przynajmniej w miejscu opisanym jako „Min”. Nim rozpoczniemy jazdę, koniecznie należy kilkakrotnie i mocno nacisnąć na hamulec – jeżeli będzie wpadał „w podłogę” lub opór będzie spadał, oznacza to zapowietrzenie lub inne problemy z układem. Z jazdy lepiej zrezygnować.
Przed rozpoczęciem jazdy trzeba sprawdzić, czy ciśnienie powietrza w oponach jest właściwe – tylko w takiej sytuacji można ocenić, czy auto właściwie się prowadzi lub nie ściąga. Gdy wiek opon znacząco przekracza 10 lat, są one spękane lub wysokość bieżnika zbliża się do 3 mm, warto negocjować cenę auta – po zakupie czeka nas wydatek na zakup nowego kompletu opon, co obecnie oznacza uszczuplenie stanu konta o od kilkuset do kilku tysięcy złotych.
Pojawienie się rdzy na tarczach hamulcowych jest naturalnym zjawiskiem, które dotyczy nawet nowych pojazdów. Osad ustąpi po kilku zdecydowanych hamowaniach.
Jeżeli w stojącym od dłuższego czasu aucie hamulec ręczny nie był zaciągnięty, nie polecamy używania go, a nawet próby kontroli.
Przez podjęciem ostatecznej decyzji zakupowej czy nawet negocjowaniem ceny warto udać się do myjni – usunięcie kurzu i brudu z lakieru ujawni jego faktyczny stan. Konieczne jest odczekanie, aż woda wyschnie – mokre nadwozie zawsze wygląda dużo lepiej, bo wilgoć maskuje drobne zarysowania.
Zarysowania, wgniecenia czy nawet korozja na poszyciu nadwozia to nie problem, jeżeli zależy nam na zakupie taniego auta, które przejdzie badanie techniczne.
Kto decyduje się na samodzielną kontrolę pojazdu, powinien zwrócić uwagę, czy w układzie kierowniczym nie występuje luz – wówczas niewielkie ruchy kierownicą nie powodują poruszania się kół lub skutkują uderzeniami. Siła wspomagania powinna być równomierna.
Jeżeli zespół napędowy oraz inne podzespoły samochodu uległy rozszczelnieniu, to dłuższy postój na pewno wykaże ten fakt – na podłożu będą znajdowały się plamy po wyciekach. Warto mieć na uwadze, że pewność można mieć tylko w sytuacji, gdy podłoże nie było wcześniej zanieczyszczone przez inne pojazdy lub ślady płynu są świeże.
Na oględziny pojazdu warto zabrać ze sobą najtańszy nawet multimetr czy wkładaną w gniazdo zapalniczki ładowarkę USB z funkcją wyświetlania napięcia w instalacji pojazdu. Jeżeli napięcie akumulatora spadło do niecałych 10,2 V, nawet ponowne uzupełnienie prądu z wykorzystaniem inteligentnej ładowarki raczej nie przywróci ogniwom pełnej sprawności.
Auto, które długo stało, a nie miało odpiętego lub regularnie ładowanego akumulatora, może nie mieć wystarczającej ilości prądu do uruchomienia silnika. Warto zabrać więc ze sobą booster, inny akumulator lub przewody rozruchowe.
Zdecydowana większość oferowanych już na rynku wtórnym pojazdów ma na wyposażeniu gniazdo OBD – warto z niego skorzystać i odczytać zapisane w pamięci komputera kody błędów. Proces warto ponowić po jeździe próbnej. Elektroniczna diagnostyka może wykazać np. problemy z sondami lambda, świecami żarowymi czy układem EGR albo wypadanie zapłonu. Ewentualne naprawy wcale nie muszą okazać się tanie nawet w leciwych samochodach.
Nawet jeżeli auto nie jest drogie, warto poświęcić chwilę na ocenę stanu nadwozia – duże zarysowania czy wgniecenia utrudnią odsprzedaż.